Lofty cieszą się na całym świecie dużą popularnością, ale w naszym kraju popyt na tego typu lokale jest stosunkowo marginalny i stanowi raczej niszę dla bogatych i ekstrawaganckich klientów w dużych miastach. Czemu klienci nie wykazują zainteresowania rodzimymi loftami? Otóż wszystkiemu winne są wysokie koszty adaptacji i utrzymania.
Historia loftów sięga lat 60. ubiegłego wieku. Wtedy to amerykańscy artyści zaczęli zajmować stare magazyny albo hale po upadłych fabrykach szkła, tkanin czy porcelany i przerabiać je na swoje pracownie. Było to zwyczajnie tańsze niż opłacanie czynszu za normalne lokale w Nowym Jorku. Do Polski moda na lofty przywędrowała stosunkowo niedawno, bo zaledwie kilkanaście lat temu, ale od razu wzbudziła sporo entuzjazmu – pierwsi inwestorzy gotowi byli płacić za przestronne mieszkania w byłych fabrykach nawet powyżej 7 tysięcy złotych za metr kwadratowy, licząc na spore zyski na ich odsprzedaży i wynajmie. Kolejni deweloperzy zaczęli zatem adaptować dawne przestrzenie fabryczne w Łodzi, Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu czy w Żyrardowie. Niestety szybko okazało się, że popyt na tak specyficzne lokale jest w naszym kraju mocno ograniczony.
Loft w wersji hard i soft
Klasyczny loft oznacza lokal mieszkalny powstały na terenie byłej fabryki, młynu, rzeźni czy innego obiektu przemysłowego. Cechy charakterystyczne tego typu mieszkania stanowią przede wszystkim: potężna kubatura, gołe, ceglane ściany, odsłonięte elementy starych instalacji, duża wysokość pomieszczeń (często przekraczająca pięć metrów!), ogromne okna. Generalnie im więcej elementów przypomina o fabrycznej przeszłości budynku, tym lepiej.
– W polskich miastach nie ma dużo zabudowy postindustrialnej, która nadawałaby się do adaptacji. Dlatego wiele loftów od deweloperów to tak naprawdę soft lofty, czyli kompleksy mieszkalne budowane zupełnie od podstaw, które do stylu industrialnego nawiązują jedynie swoją formą – ostrzega Maciej Balcerek z warszawskiej agencji architektonicznej Perfect Space. – Jako że soft lofty budowane są od początku, deweloper może je umieszczać w dzielnicach uważanych przez klientów za bardziej prestiżowe. Problemem wielu tradycyjnych loftów jest bowiem słaba lokalizacja. Wynika to z faktu, że fabryki powstawały przeważnie na obrzeżach miast.
Czy loft od dewelopera to dobra inwestycja?
Klasyczne lofty są bardzo specyficznymi lokalami. Przede wszystkim odstraszają ceną – są drogie, gdyż adaptacja dawnych budynków przemysłowych do celów mieszkalnych jest bardzo kosztownym procesem. Kupno to jedno, ale duży problem stanowi też ich utrzymanie. Lofty należą do pomieszczeń niestandardowo wysokich, więc ich ogrzanie generuje potężne koszty. Nie pomaga w tym fakt, że hard lofty to budynki, które liczą sobie nieraz ponad sto lat, często są zatem nieefektywne energetycznie. Tutaj warto przypomnieć, że roczna cena za ogrzanie m2 lokalu sprzed 1974 roku to średnio 4 zł. W przypadku domów stawianych po 1998 roku – tylko 1,7 zł rocznie.
Soft lofty od deweloperów eliminują wiele powyższych bolączek. Są wygodniejsze w użytkowaniu i tańsze – zarówno w momencie kupna, jak i dalszej eksploatacji. Niektórzy zarzucają im jednak brak historii i „duszy”, bo w odróżnieniu do klasycznych loftów, nie są zlokalizowane w unikatowych budynkach z przeszłością: dawnych browarach, koszarach wojskowych, magazynach zbożowych czy fabrykach papieru.
Jeśli ktoś lubi styl loftowy to na pewno zaaranżuje wnętrze jak trzeba, bo możliwości jest multum.